Myślisz, że wychowanie bezstresowe to obecnie najlepszy z możliwych modeli? Na pewno nie dla wschodnich kręgów kulturowych.
Zderzenie kultur
„Myślisz, że jesteś wymagającym rodzicem?” Na pytanie zawarte w haśle reklamującym książkę Amy Chua , niejeden – po przeczytaniu – poda zweryfikowaną odpowiedź. Autorka - Amerykanka pochodzenia chińskiego - opisuje w niej swoje zmagania wychowawcze. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie odmienność jej metod, które w zachodnim sposobie myślenia o wychowaniu są na tyle kontrowersyjne, aby prowokować do dyskusji. Nastawione na zaspakajanie potrzeb dziecka oraz dobre ich odczytywanie, zachodnie metody wychowawcze wydają się być odwrotnością chińskiego modelu.
Czy Konfucjusz miał rację?
Wydaje się, że opisane przez Amy Chua metody są zakorzenione w tradycji myśli konfucjańskiej i jej pojęcia człowieka. Według tej myśli człowiekiem się nie jest, ale człowiekiem się staje. Dopiero poprzez samodoskonalenie, trening, wychowanie oraz staranną edukację człowiek staje się człowiekiem. Tylko poprzez wykształcenie można osiągnąć prawdziwą równość między ludźmi oraz pełnię istoty ludzkiej.
Od dziecka trzeba przede wszystkim wymagać
Amy Chua opisuje swoje zmagania, poświęcenie i trudności w wychowaniu dwóch córek. Przedstawia także bunt jednej z nich, który wytrąca ją nieco z niezachwianego dotąd modelu, o którego skuteczności i przewadze jest przekonana. Amy od swoich dzieci przede wszystkim wymaga. Twoje dziecko ma 1,5 roku i nie zna jeszcze alfabetu? A w wieku 3 lat nie gra na żadnym instrumencie? To, co dla kultury zachodniej jest dziwactwem, dla chińskich matek – normalnością. Wkładają całą swoją energię w wychowanie i kształcenie dzieci. Córki Amy potrafią grać na skrzypcach i fortepianie. Muszą być najlepsze w klasie z wszystkich przedmiotów, poza dramatem. Jeśli chodzi o ten ostatni to nie powinny występować w szkolnych przedstawieniach.
Zakazów jest znacznie więcej – nie powinny dostawać ocen niższych niż szóstka, nocować u koleżanek czy oglądać telewizji. Odpowiednie rezultaty są jednak okupione wielogodzinnymi ćwiczeniami. Amy chce wychować geniuszy i nie widzi w tym, nic złego. Uważa też, że jest lepsza od zachodnich rodziców, ponieważ poświęca dzieciom więcej czasu i uwagi, kieruje nimi i wymaga. Nie wystarcza jej tylko staranie się. Otwarcie mówi, gdy jej się coś nie podoba, gdy jej zdaniem postarały się za mało. Uważa, że zawsze stać je na więcej. W swej surowości jest jednak kochająca i niezwykle zaangażowana.
Jeśli miarą jest sukces
Olimpijskie medale, muzyczni geniusze i laureaci międzynarodowych festiwalów – w tych kategoriach Chiny zdecydowanie przodują. Nastawieni na sukces, nie zadawalają się byle czym. Tak widzi swój ojczysty kraj Amy. Sama za miarę wychowania uważa, życiowy sukces jej córek. I trudno się z nią nie zgodzić, że dzięki swoim metodom, wykształci geniuszy. Jeśli o to tylko w życiu chodzi…?
Bibliografia: Bojowa pieśń tygrysicy - Amy Chua