Niedokończona miłość

Ocena artykułu:
  • Obecnie 5.00/5

Ocena: 5.0/5 (1 oceniający)

We wspomnieniach nasze młodzieńcze miłości wciąż pozostają wyidealizowane, a czas biegnie przecież nieubłaganie, odciskając na każdym z nas swoje piętno. Okoliczności, otoczenie, doświadczenia - to wszystko człowieka nieuchronnie zmienia, sprawia, że zmienia się jego sposób postrzegania świata, nierzadko charakter, wyznawane wartości. Pierwsza miłość jest zwykle magiczna i wyjątkowa, więc bez względu na to, jak potoczyły się nasze losy, ona zawsze będzie przywoływać czas beztroski, zabawy, pozytywnego odbierania świata. 

Historia Patrycji i Piotra - wczoraj i dziś

Patrycja w wieku lat 17 przeżyła swoją pierwszą wielką miłość, to z Piotrem przeszła przez swoje pierwsze uniesienia, pierwszy pocałunek, potem również swój pierwszy raz. Ich młodzieńczy związek był dla nich wyjątkowy, fascynujący, piękny. Spędzali ze sobą niemal każdą wolną chwilę, wykradali minuty byleby tylko móc na siebie spojrzeć. Był to jednak również czas młodzieńczych burz i nieporozumień, nie przetrwali tej próby, w wyniku czego ostatecznie podjęli decyzję o rozstaniu. Niedługo potem odkryli jednak, że to był błąd, że bardzo im siebie nawzajem brakuje, ciężko im bez swojej stałej obecności, bez wspólnych rozmów, wsparcia i wzajemnej bliskości.

Postanowili raz jeszcze spróbować. Ta idylla trwała co prawda długie miesiące, ale w końcu nadszedł czas ważnych życiowych wyborów i decyzji, które to u obojga niestety zupełnie nie pokrywały się ze sobą, co ostatecznie spowodowało, że każde poszło w swoją stronę. Dla Patrycji nie była to łatwa decyzja, długo jeszcze dochodziła do siebie, zastanawiając się czy postąpiła słusznie. Ona, jak wówczas twierdziła, nie chciała zamykać mu drogi do nauki i szczęścia, on natomiast uważał, że chciała od niego zbyt wiele- dążyła do szybkiego ślubu, naciskała, aby razem stworzyli dom, pragnęła też zostać matką. Piotr czuł, że na to wszystko było zdecydowanie zbyt wcześnie, miał plany, marzenia, potrzebował jeszcze kilku lat beztroski, aby poznać uroki prawdziwego życia.

Mężczyzna wszedł po drodze w kilka kolejnych związków, cieszył się życiem, rozwijał pasje, skończył studia, rozpoczął pracę, założył rodzinę, wydawał się zadowolony z własnych wyborów. Ona szybko poznała kolejnego mężczyznę, wyszła za mąż, urodziła dzieci, ale to małżeństwo nie spowodowało, że poczuła się spełniona. Czegoś jej w tym wszystkim wciąż brakowało, najbardziej chyba tego, czego zdążyła zaznać u boku Piotra - zainteresowania drugą osobą, szczerych rozmów, romantycznych i pełnych czułości wieczorów. Być może zabiła ich rutyna, a może po prostu zabrakło prawdziwego uczucia, w każdym razie coraz bardziej się od siebie oddalali, stawali sobie coraz bardziej obcy.

Patrycja przez wszystkie te lata za czymś tęskniła, równocześnie nosząc w sercu tę swoją młodzieńczą miłość, a przy okazji wiele razy układając w głowie scenariusze typu ,,co by było gdyby...”, a ich głównym bohaterem był oczywiście Piotr- zakochany i troskliwy, potrafiący sprawić, że czuła się naprawdę ważna. Życie jej nie wyszło, więc  coraz częściej rozpamiętywała tamten, jak wówczas śmiało już to nazywała, życiowy błąd. Zastanawiała się czy wraz z decyzją o rozstaniu, nie zamknęła sobie szansy na prawdziwe szczęście.  

Czy go potem szukała? Tak, szukała i odnalazła, serce zabiło mocniej, aby ostatecznie się... rozczarować. Był flirt, dwa spotkania, ona dała się ponieść tamtej fascynacji, po cichu też bardzo liczyła na coś więcej, ale to już nie był ten sam człowiek, wpatrzony w nią jak w obrazek, spełniający każde życzenie, poza tym miał przecież na palcu obrączkę i żonę, o której często wspominał. Z dawnych lat zapamiętała wyidealizowany obraz swojego chłopaka, ale dziś jej osoba nie była już w tym wszystkim ważna, on nawet nie dopuszczał do siebie świadomości, że mógłby dla niej zrezygnować z obecnego życia.  

W najpiękniejszych wspomnieniach Piotr istniał jako ktoś, kto poświęcał jej ogromnie dużo czasu, dla kogo była najważniejsza, dzięki komu czuła się piękna i kochana, naprawdę wyjątkowa. Teraz te wspomnienia pękły jak bańka mydlana, a Patrycja straciła złudzenia, zamknęła tę swoją bajkę, którą przez lata układała w głowie, żałuje, że zdecydowała się ,,dokończyć” tamtą miłość, czuje się rozczarowana, za to wie, że niestety nie warto było szukać.Po latach jesteśmy już inni...

Dlaczego stara miłość nie chce "zardzewieć" ?

W dobie internetu, a przede wszystkim wciąż cieszących się niesłabnącą popularnością portali społecznościowych, mamy dziś naprawdę sporą szansę,  łatwiejszą zresztą niż kiedykolwiek, aby dotrzeć do osób, które żyją w naszych wspomnieniach. Badania pokazują, że większość z nas zdecydowała się przynajmniej poszukać swoich dawnych miłości- odświeżyć przeszłość, przekonać się jak potoczyły się ich losy, jak teraz wyglądają, jakimi są ludźmi. Nie wszyscy co prawda poszli o krok dalej, jednak wiele osób dąży również do spotkania, chcąc przekonać się czy ... No właśnie, o czym?

Czy wciąż na siebie zadziałają, czy pozostała choć iskierka z tamtego uczucia, jakiś nieuchwytny ognik, który ma szansę na nowo rozbłysnąć, łudzą się nadzieją, że tak naprawdę to w głębi duszy przecież niewiele się zmieniło. Sprawdzają, czy to jest ten sam chłopak, ta sama dziewczyna, żywo powracają wspomnienia, ale we wspomnieniach oboje mają przecież wciąż po osiemnaście lat.

I to w tym właśnie miejscu istnieje spore ryzyko rozczarowania, bo niestety nie wszyscy są przygotowani na zderzenie się z rzeczywistością. Dziś tamten przystojny brunet, to być może ten siwiejący pan ze sporym brzuszkiem, któremu daleko już do ideału; dawnej klasowej miss dawno przybyło zmarszczek i kilogramów, a oboje mając za sobą pokaźny bagaż życiowych doświadczeń, stracili po drodze gdzieś tę radość, którą kiedyś nawzajem się zarażali.  

Pierwsza miłość jawi się zwykle jako magiczna i wyjątkowa lecz to przede wszystkim dlatego, że w pewnym punkcie została przerwana, nigdy nie została ,,dokończona”, czyli tak naprawdę pozostała gdzieś w najpiękniejszej fazie zakochania, kiedy to do głosu jeszcze nie dochodzą późniejsze konflikty i nieporozumienia, a partner przestaje być tym idealnym. I tu właśnie czai się największa pułapka- wpadamy w sidła własnych wspomnień, nie dopuszczając myśli, że ta sama miłość, ale ukończona, być może rozczarowałaby nas tak samo, jak obecny związek.

Nasze komentarze

Gość ~ 2012-09-25 02:13:31

Takie ,,niedokończone" miłości rzeczywiście często żywo żyją we wspomnieniach, zwłaszcza kobiety wracają do nich myślami, zastanawiają się kim dziś jest ten człowiek, z którym kiedyś miały zamiar się zestarzeć. Nasza klasa i inne portale społecznościowe dają tę niepowtarzalną szansę, żeby przekonać się czy nasze wyobrażenie pokrywa się z rzeczywistością, tylko czy aby na pewno warto?

Gość ~ 2012-09-27 17:43:47

Ja na moim przykładzie przekonałam się ,że nie :( Niestety, lata nas zmieniają, człowiek po 4-7 latach nie jest już taki sam. Poza tym też realia się zmieniają - co innego miłość na studiach w czasach beztroski a co innego powrót tej miłości po latach w momencie kiedy człowiek jest skoncentrowany na pracy, zarobkach itd.

dokonczylam ~ 2012-11-05 13:39:41

ja dokonczylam swoja milosc. okazalo sie, ze on jest teraz zwyklym niezaradnym facetem, niepotrafiacym zarobic na siebie, zadluzonym po uszy w roznych krukach i erifach czy bikach gnojkiem. wyobrazacie sobie, ze po spotkaniu usilowal ''pozyczyc'' ode mnie 50 zl? A ja kiedys o malo co nie oddalabym sie calkowicie...

sharana ~ 2014-05-05 06:36:40

Moja pierwsza miłość.... Piotr jest nadal facetem, który przyprawia moje serce o szybsze bicie, mimo upływu prawie 30 lat od ostatniego spotkania... Mamy tylko internetowy kontakt, tysiące kilometrów od siebie i ułożone życia. Ale on ma swój kącik w moim sercu wbrew wszystkiemu.

l.s ~ 2016-12-31 01:06:53

do dokonczylam. Wiem, ze duzo czasu minelo odkad dodalas swoj jakze doglebnie pokazujacy jakim jestes czlowiekiem komentarz. Mówią, że kobiety to stworzenia uczuciowe, które rozumieją więcej i są zdolne do o wiele wyższej formy empatii i refleksji w kwestiach uczuć. Może to i prawda, bardzo chciałbym w to wierzyć, choć życie weryfikuje te nadzieje niestety w druzgocący sposób. A może to kwestia tego, że dziś zarówno kobiet jak i mężczyzn próżno szukać, bo jest ich jak na lekarstwo. I o ile świat swoją jakże patetyczną w brzmieniu "wolnością" i "otwartością" nie stłamsi, by ostatecznie zniszczyć i sponiewierać tak, by przybrali kształt tzw. większości tych, co to stanowią trzon szumnie nazywających się "mężczyznami i kobietami", wypaczając znaczenie i rangę tych wiele jeszcze wartych stulecie temu określeń. Czasami mam wrażenie, że tylko wojna jest w stanie naprawić lub ostatecznie pogrążyć ten dziś już jednoznacznie pusty, wyrachowany i materialistyczny świat. Tyle kwestią dygresji, bardzo istotnej, ale wróćmy do meritum mojego wpisu Czy przeszła Ci kiedykolwiek przez myśl taka oto wątpliwość, że gdyby ktoś kiedyś uczynił nasze życie lepszym/ gorszym w istotnym aspekcie, to mogłoby ono wyglądać zupełnie inaczej? Tak, można sobie w kółko powtarzać te wyświechtane teksty, że "każdy jest kowalem własnego losu" itp. Tłumaczą to najczęściej tak, że: każdy z nas układa swoje życie. I w jakiejś mierze to prawda, ale to prawda tylko dla idiotów, bo człowiek z jakimś bagażem doświadczeń zdobytych nie z przypadku, ale w wyniku różnych zdarzeń losowych a także wpływających na nasze życie decyzji ludzi, którzy nas w tym życiu otaczają, po takim tekście grzecznie się uśmiechnie, skłoni głowę i odejdzie, by przypadkiem nie obrazić tego kto sformułował tak pozbawioną refleksji myśl. Zapytam wprost. Nie żebym namawiał Cię do tego, bo chyba innemu przyrzekałaś miłość, wierność i takie tam inne bzdety, jak to niektórzy dziś mówią, a czasem i nie tylko mówią. Pytam głównie z uwagi na to, że sama zdecydowałaś to sprawdzić. Czy nie uważasz, że to jakie życie dziś ten człowiek prowadzi może wynikać z tego, że nie zaznał miłości? Być może od Ciebie, jeżeli takową go darzyłaś, lub jakąś jej formą, bo po Twoim wpisie mam jednak pewne wątpliwości, co do jej jakości. Może nawet namiastki i przez to nie miał w życiu sensu i celu, by jak to ładnie ujęłaś być kimś więcej niż "niezaradnym facetem". Widzisz ludzie są bardziej i mniej wrażliwi. Tych bardziej wrażliwych łatwiej w dość prosty sposób skrzywdzić i sprawić, że już nigdy nie będą skłonni nikomu zaufać, pokochać kogoś innego lub wręcz pozbawić sensu istnienia. Niektórzy z nich popełniają samobójstwa, inni są tak beznadziejni, jak niektórzy twierdzą i żyją dalej. Uważasz, że da się coś dobrego stworzyć na pustce i gruzach? Nie zawsze, a nawet jeśli, to nigdy nie będzie takie samo, jak coś stworzone na miłości i innych niepozbawionych fundamentów wartościach, których czasami zrządzenie losu, a czasami nie wiem jak to nazwać, głupota ludzka lub wyrachowanie pozbawiło. Jak myślisz skąd dziś tylu bezdomnych, popularnie zwanych menelami? Nie każdy to pijak, czy złodziej i zasłużył na swój los. Niektórzy to dobrze wykształceni ludzie, którym Ty czy ja nie dorastamy do pięt. Jedynym ich błędem było to, że kochali bezgranicznie tych których wydawać by się mogło mieli prawo, bo nikt osób których kochali nie zmuszał raczej do wejścia w ich życie. Ale los i ludzie których obdarzyli zaufaniem ich nie oszczędzili, a wręcz wpędzili w stan który zaprowadził ich na ulicę. Ich jak się do tego momentu wydawało "bliscy" sami bezpiecznie ewakuowali się zawczasu, czasem samotnie, a czasami z kimś innym zabierając bezpowrotnie część ich serca, często też majątek. Może faktycznie wtedy się pomyliłaś, a może mylisz się dziś nie do końca sprawiedliwie go oceniając. Oceniasz stan faktyczny, nie powiem , że jakoś specjalnie błędnie ale śmiem twierdzić, że ta ocena jest tylko wtedy 100 procent właściwa i prawdziwa, jeśli odrzemy ją z uczuć i wszystkiego co do tej pory na obecny stan faktyczny wpływało. Gdybyś cały czas choć miała niewielki kontakt z taką osobą, nawet nie rozmawiając, ale mijając się z nią na ulicy, to byś mogła mieć większy ogląd sytuacji i to czy temu komuś na czymś zależało, ale sytuacja zmusiła go do podjęcia czasem głupich i tragicznych w skutkach decyzji, czy faktycznie okazał się być niebieskim ptakiem. A samo określenie kogoś "gnojkiem" tylko dlatego, że ktoś ma pożyczki, których nie potrafi spłacić i chciał pożyczyć 50 zł, w mojej ocenie wydaje się mocno krzywdzące. Chyba, że istnieją znasz inne poważne fakty których tutaj nie przytoczyłaś z niewiadomych mi powodów, bo jak się stawia oceny, to warto byłoby je odpowiednio wyczerpująco uargumentować. Nie wiem jak było, ale gdy brak dostatecznych przesłanek lub faktów do wydania wyroku, jestem skłonny bardziej uznać czyjąś niewinność niż być może bezzasadnie go skazywać "na śmierć".

Dodaj swój komentarz

5 komentarzy