Nadopiekuńczości mówimy ,,nie"

Dom rodzinny i całe nasze dzieciństwo powinny być azylem spokoju, przystanią miłości i poczucia bezpieczeństwa. To nikt inny jak właśnie rodzice, dają nam fundament na całe nasze późniejsze życie, na nich spoczywa więc obowiązek mądrego wychowania- ważne, żeby nie przesadzić w żadną stronę.

Nikt nas nie przygotowuje do roli bycia mamą czy tatą, a zatem z reguły działamy wyłącznie intuicyjnie, dbamy, by nie popełnić błędów, które zauważyliśmy u innych, zwłaszcza własnych rodziców, ale niestety zbyt często popełniając odmienne, trudne do naprawienia, których to konsekwencje ponosi jednak głównie nasze dziecko. Czasem ciężko nam dostrzec, że robimy coś źle, zwłaszcza kiedy działanie podszyte jest dobrymi intencjami, w dobrej wierze i po to, aby czuło się ono naprawdę szczęśliwe i kochane.

Brak miłości, zrozumienia i troski, zaniedbanie, bezwzględna apodyktyczność połączona z nadmiernymi oczekiwaniami, czy wręcz zaspokajaniem osobistych ambicji- wszyscy wiemy, że są naganne. Zwykle nie zdajemy sobie jednak sprawy, że - z reguły zresztą uciekając od własnej przeszłości, w której brakowało nam poczucia bezpieczeństwa i domowego ciepła - bardzo łatwo jest przesadzić w drugą stronę i wpaść w sidła nadopiekuńczości.  

Nie wyręczaj, wyrzuć nieuzasadniony lęk i pozwól decydować

Przygotowania do mądrej i samodzielnej dorosłości powinny rozpocząć się już w dzieciństwie i to głównie na nas spoczywa odpowiedzialność, aby dziecko weszło w nią zaopatrzone we właściwy bagaż doświadczeń i umiejętności. Nie jest to łatwe zadanie, tym bardziej, że od początku towarzyszy nam mnóstwo obaw i wątpliwości, zastanawiamy się czy malec rozwija się prawidłowo, jak stworzyć mu idealne warunki do pełnego rozwoju i zaspokoić najważniejsze potrzeby.

Oczywiście jest tu zupełnie zrozumiałe, że chcielibyśmy sprawić, aby na każdym etapie swojego życia był szczęśliwy, niemniej nadmiar tej uwagi, choć wynikający z prawdziwej troski, nie jest wcale wskazany. Dziecko, któremu rodzice spod nóg usuwają wszelkie przeszkody, wyrasta w przekonaniu o własnej nieporadności, brakuje mu wiary we własne siły i możliwości, nie szuka rozwiązań, bo one zwyczajnie nie są mu potrzebne, a przez to nie uczy się też samodzielności.

Ponadto nadmierny lęk o jego bezpieczeństwo hamuje spontaniczność, bo wyczuwając ze strony rodziców ciągłe obawy, samo je podświadomie przejmuje. Czując też na każdym kroku obecność dorosłego, który stara się wpłynąć na każdy jego ruch, ograniczane we własnym działaniu zabija w sobie naturalną ciekawość świata, co z kolei znacznie ogranicza jego wszechstronny rozwój.

Dziecko nieustannie wyręczanie w czynnościach, z którymi doskonale powinno poradzić sobie samo, nabiera przekonania, że jest do niczego i tak naprawdę nic nie potrafi. Zdecydowanie lepiej sprawdzi się więc dopuszczanie malca do codziennych czynności, delikatne zwracanie uwagi na błędy, a kiedy rzecz zostanie wykonana prawidłowo udzielenie mu pochwały. W ten sposób malec uczy się determinacji w dążeniu do celu, widzi też, że efekty można osiągnąć poprzez nieustanne doskonalenie własnych umiejętności.

Dlatego pozwalajmy jak najczęściej na samodzielne działanie, kontrolujmy, ale mądrze, dyskretnie przyglądajmy się poczynaniom naszej pociechy, dając jej wyłącznie poczucie, że kiedy popełni błąd podamy mu rękę, niemniej nie wykonamy za niego całej pracy.  

Bardzo ważne jest też, aby pozwolić dziecku dokonywać własnych wyborów, bo jeśli dziś się tego nie nauczy, w dorosłym życiu również będzie mu to przychodzić znacznie trudniej. W ten sposób młody człowiek wyraźnie dostrzega, że ma zdolność wpływania na własne życie, a jednocześnie uczy się wyrażania osobistego zdania, obrony własnych poglądów, jest otwarte i pewniejsze tego, co ma do powiedzenia.

Dzieci nadmiernie chronione nie tylko mają problem z podejmowaniem samodzielnych decyzji, ale z czasem też coraz bardziej boją się odpowiedzialności, podejmowania ryzyka, stają się nadmiernie asekuracyjne, a w ten sposób trudno je namówić do zdecydowanego działania. To co w tym miejscu wydaje się istotne- wbrew intencjom nadopiekuńczych rodziców, ich dzieci mają zaniżone poczucie własnej wartości, zupełnie w siebie nie wierzą, a co za tym idzie wymagają ciągłego wspierania i uwagi. I tak to błędne koło niestety się zamyka.

Brak możliwości decydowania o sobie prowadzi do bezsilności, malec nie podejmuje działań, bo wie, że nie ma w tej kwestii swobody wyboru, z góry zakłada, że wszystkie decyzje zapadają na poziomie rodzica. Oczywiście są decyzje ważne, które jakby leżą wyłącznie w gestii dorosłych, są jednak i prozaiczne, na które dziecko powinno mieć wpływ. Wraz z jego rozwojem i dojrzałością, stopniowo ich zakres powinien być rozszerzany, a wszystkie istotne kwestie rozpatrywane wspólnie.
Rozwój społeczny jest tu równie ważny

Dziecięcy świat jest skomplikowany, a dzieci w grupie rówieśniczej bywają brutalne, chętnie wytykają błędy i niedociągnięcia, tak więc niesamodzielny i niepotrafiący obronić się malec, szybko staje się tzw. kozłem ofiarnym.  To m.in. nadopiekuńczość sprawia, że dziecko wolniej rozwija się społecznie, nie nawiązuje właściwych relacji w grupie, trudniej mu się do niej przystosować, zauważyć, że inni mają takie same jak ono prawa.

W domu uwaga koncentruje się głównie na nim, więc wyrasta w przekonaniu o własnej wyjątkowości, z czasem dochodzi też do wniosku, że ta uwaga należy mu się z zasady, to z kolei wpływa na skłonności egocentryczne. Egocentryzm nasila trudności w kontaktach z grupą, wpędza w osamotnienie i wyizolowanie. W życiu to wszystko nie funkcjonuje tak jak w domu, więc pierwsze zderzenie z rzeczywistością bywa z reguły bardzo trudne, malec nie rozumie dlaczego  musi innych prosić o uwagę lub wręcz został zupełnie odrzucony.     

Pozwól dziecku samodzielnie przeżyć swoje życie                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                               Pamiętajmy, to nic, że nasze dziecko nieraz się sparzy, popełni błąd, zawiedzie, najlepszym nauczycielem jest bowiem doświadczenie. Życie pełne jest przecież przykrych niespodzianek, a zahartowane w dzieciństwie, łatwiej sobie z nimi poradzi w dorosłości, uznając jednocześnie, że ryzyko jest naturalnie wpisane w każde niemal nasze działanie. W ten sposób zaoszczędzimy mu wielu rozczarować w przyszłości, nauczymy odpowiedzialności za własne czyny, płynnie wprowadzimy w poważny świat dorosłych.   

I wreszcie na koniec jeszcze jedna, być może najistotniejsza, kwestia- dziecko od urodzenia aż po starość jest integralną jednostką. Dając mu życie powinniśmy od razu oswoić się z myślą, że przyjdzie taki moment, że nie tylko będzie chciało, ale wręcz powinno żyć na własny rachunek.

My musimy mu to umożliwić, pozwolić na płynne odcięcie pępowiny, przygotowując do odpowiedzialnego i samodzielnego funkcjonowania, to ono ma jednak decydować jak chce to życie przeżyć. Pamiętajmy, że to kim jesteśmy i jacy jesteśmy, w dużej mierze zależy od naszego dzieciństwa, to my kształtujemy własne dzieci, nie pozwólmy więc w imię dziwnie pojętej miłości, aby weszły w życie z bagażem nieporadności i życiowej fobii.
 

Olga S.

Nasze komentarze

Twój komentarz może być pierwszy!

0 komentarzy