Czekając na Księcia ...

Ocena artykułu:

Ocena: 0.0/5 (0 oceniających)

Niektóre z nas stale lokują uczucia tam, gdzie związek właściwie z góry skazany jest na porażkę. Te kobiety spośród setek potencjalnych kandydatów wybierają tego, który w jakiś sposób podobny jest do poprzedniego partnera i nawet jeśli związek rozpadł się, bo nie potrafiły się w nim odnaleźć i być szczęśliwe, to podświadomie poszukują nowego, który powiela ten sam wzorzec.

W ten sposób z jednej toksycznej relacji wchodzą w drugą - łudząco podobną. Niestety często nie chcą zauważyć, że to nie tylko w mężczyznach, ale także w nich samych tkwi problem, bo zwyczajnie nie dostrzegają popełnianych przez siebie błędów, a poprzez to powielają je, a tym samym po raz kolejny się krzywdzą. Spróbujmy zatem zastanowić się gdzie leży podłoże takich problemów i czy można się od nich uchronić?

Ojciec wzorcem przyszłego partnera

Wiele z nas podświadomie pragnie partnera, który będzie podobny do obrazu ich własnego ojca, nawet jeśli ten nie zawsze bliski jest rzeczywistemu ideałowi. Jeśli więc kobieta była wychowywana w atmosferze surowości, próżno oczekiwała odrobiny okazanego przez apodyktycznego ojca ciepła i miłości, często spośród mężczyzn wybiera tych, którzy są równie zimni i toksyczni, ale liczy, że wbrew tym cechom są w stanie ją w pełni zaakceptować i pokochać.

Niestety rozczarowuje się, rozstaje, a zaraz potem wchodzi w podobną relację. Ten sam schemat można zobrazować na przykładzie osoby, która pamięta ze swojego dzieciństwa ojca stale niedostępnego, nieobecnego, zapracowanego, zamkniętego na inne sprawy i problemy dnia codziennego. Kobieta pochodząca z takiego domu przypuszczalnie będzie poszukiwać jego lustrzanego odbicia, z tą różnicą, że będzie nosić w sobie nadzieję, że to odbicie zmieni się właśnie dla niej jedynej.

Problem polega na tym, że zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku widzimy kobietę, która  potrzebuje, aby pokochał ją mężczyzna trudny, z którym tak naprawdę jest w stanie stworzyć tylko toksyczną, wręcz destrukcyjną dla niej, relację. Usilnie jednak dąży do realizacji takiego związku, gdyż w jej podświadomym mniemaniu uwaga i aprobata partnera jest odbiciem uwagi i aprobaty ojca, której ogromnie potrzebuje, a której nigdy do końca nie doświadczyła.

Przez tego typu zachowania przemawia tak naprawdę daleko idący idealizm, który pozwala kobiecie wierzyć, że ona będzie tą jedyną, która jest w stanie przebić się przez mur jego obojętności. Niestety to się w życiu zwykle nie sprawdza, bo przeważnie osoba apodyktyczna taką pozostaje, podobnie jak brutal brutalem, a mruk mrukiem, a usilnie lgnąc do takich mężczyzn kobieta sama sobie nie daje szansy na stworzenie związku z naprawdę wartościowym dla niej partnerem.   

Brak zdolności ochrony siebie samej

Odrębny problem stanowi u kobiety brak czegoś, co zwykle nazywamy instynktem samozachowawczym. W takim przypadku obserwujemy u niej brak wystarczających zdolności do ochrony siebie samej, potocznie określanych też naiwnością.  Osoby takie nie potrafią w porę rozpoznać niebezpieczeństwa, wycofać się, a tym samym zaoszczędzić sobie rozczarowania i cierpienia. Angażują się w związki z partnerami, którzy tak naprawdę na tyle szybko wysyłają niepokojące sygnały, że mogłyby w porę zareagować, ale one nie dostrzegając ich - tego nie robią. Kiedy w końcu zauważają problem, z reguły jest już za późno, więc związek kończy się kolejną porcją bólu, łez i poczucia porażki.  

Mężczyzna pozornie niedostępny

Klasycznym przykładem obciążenia przeszłością są też osoby, które boleśnie zranione, zwykle wielokrotnie, uczucie kojarzą głównie z cierpieniem. To dlatego zwykle noszą w sobie lęk przed stworzeniem normalnego, zdrowego związku. U kobiety wytwarza się swego rodzaju mechanizm obronny, który nie pozwala jej do końca zaangażować się, zaufać, poddać namiętności, choć równocześnie bardzo pragnie kogoś kochać. Często więc kieruje swoje uczucia ku mężczyznom pozornie niedostępnym, z którymi na pewno nie przekroczy niebezpiecznej - w jej pojęciu - granicy bliskości. Znamienne jest przy tym, że niezwykle często są to mężczyźni żonaci, dlatego właśnie jej zdaniem bezpieczni.

Nadmierne oczekiwania lub rezygnacja z siebie

Są też kobiety, które mają nadmierne oczekiwania w stosunku do związku i partnera (każdego), którym to niestety niezwykle trudno jest sprostać. W takiej relacji u niej dosyć szybko rodzi się rozczarowanie i żal, a wraz z nim poczucie unieszczęśliwienia, u niego natomiast frustracja, co właściwie nieuchronnie prowadzi do rozstania.
Stosunkowo często popełnianym błędem jest też podporządkowanie siebie, swoich dążeń i pragnień związkowi oraz potrzebom i oczekiwaniom partnera.

Takie zachowania najczęściej obserwujemy u kobiet, które tak bardzo potrzebują miłości, że gotowe są dla niej ponieść najwyższą ofiarę, zdolne do niemal absolutnego poświęcenia i rezygnacji z siebie. Niestety zwykle nadchodzi taki moment, kiedy ostatecznie okazuje się, że wbrew intencjom kobieta wcale nie czuje się w tym związku szczęśliwa. Z jednej strony jej poświęcenie rzadko kiedy zostaje docenione, z drugiej natomiast - co zresztą z tego przeważnie wynika - zaczyna jej brakować czegoś, co pozwoliłoby jej samodzielnie się realizować. Wówczas rozczarowana wycofuje się, a potem rozpaczliwie poszukuje kolejnej wielkiej miłości.

Czy można coś z tym zrobić?

Każda z wymienionych wyżej sytuacji, jeśli występuje w odosobnieniu, nie jest niczym niepokojącym, kiedy jednak ten sam schemat powtarza się wielokrotnie, należy przypuszczać, że kobieta wpadła w pułapkę, z której, bez uświadomienia sobie podłoża problemu, bardzo trudno będzie jej się wydostać. Im szybciej więc zda sobie sprawę ze źródła niepowodzeń, tym dla niej lepiej. Przyczyn tych mechanizmów bardzo często należy szukać w przeszłości, ale zrozumienie ich ma ogromne znaczenie dla zbudowania dobrej przyszłości. Czasem bywa to niestety trudne, gdyż nie zawsze chce ona zauważyć, że w ogóle ma jakiś problem, zwykle jeszcze trudniej przychodzi jej praca nad sobą, którą musi wykonać, aby zmienić tę niezdrową sytuację.  

Często droga ku lepszemu wymaga cofnięcia się do czasów dzieciństwa, przyjrzenia stosunkom jakie panowały pomiędzy rodzicami (te układy lubimy powielać) oraz własnej relacji z ojcem. Należy też przeanalizować swoje poprzednie związki, zastanowić się jakie cechy partnerów stale się w nich powtarzały, jakie nasze zachowania były każdorazowo obecne - to zwykle daje nam klucz do zrozumienia przyczyny niepowodzenia, a naszego rozczarowania. Niestety nie zawsze jesteśmy w stanie samodzielnie dotrzeć do źródła problemu, wtedy warto skorzystać z pomocy dobrego psychologa, który nie tylko pozwoli nam je zlokalizować, ale także nauczy celnego rozpoznawania ryzyka oraz pokaże jak radzić sobie z sytuacjami, które po drodze napotkamy.

Musimy też zdać sobie sprawę, że zdrowy związek powinien dodawać nam skrzydeł, nigdy natomiast nie powinien ich podcinać. Kiedy czujemy, że jest inaczej warto od razu zastanowić się co jest nie tak i co chciałybyśmy, aby się zmieniło, a zaraz potem zacząć reagować. Warto też pamiętać, że strach przed samotnością nie jest najlepszym motywem, aby usilnie z kimś być. Ponadto po zakończeniu jednego związku należy dać sobie trochę czasu, zastanowić się co nam tym razem nie wyszło, czego nie byłyśmy w stanie u partnera zaakceptować i na pewno jakich cech nie chciałybyśmy widzieć u kolejnego. Dopiero wówczas - gdy do popełnionych błędów udało nam się nabrać właściwej perspektywy i odpowiedniego dystansu - należy zacząć szukać nowej miłości.

Nasze komentarze

Cherry ~ 2012-11-19 02:35:06

Z moich obserwacji wynika, że wiele samotnych lub źle lokujących swoje uczucia kobiet, nawet nie zdaje sobie sprawy, że to w nich samych tkwi problem. Bywa, że całymi latami czekają na cud, który nie ma prawa się ziścić dopóki same nie zmienią swojego nastawienia, swoich zachowań lub oczekiwań. Są też takie, które rzeczywiście czekają na przysłowiowego księcia na białym koniu, ale że ideałów nie ma, to gorzknieją w samotności.

marzena ~ 2013-11-20 14:26:54

Ale to nie jest tak, że każda kobieta nie uczy się na błędach i popełnia ciągle te same błędy. Mam 27 lat, byłam w trzech poważnych związkach. I tak naprawdę każdy był inny. W pierwszym faktycznie chyba sugerowałam się tym, że chciałabym, żeby on był kimś takim, jak mój ojciec. Tylko to akurat było pozytywne szukanie, ponieważ ojciec zawsze był dla mnie ciepły, czuły, opiekuńczy, znajdował dla mnie czas, mega pozytywnie nastawiony do życia. Czasem chyba aż za bardzo pozytywnie nastawiony i unikający konfliktów, ponieważ, jak to się mówi, jak ktoś mu napluł w twarz, to mówił, że deszcz pada. Jednak z ogromnym szacunkiem traktuję ojca, cenię go i chyba faktycznie w pierwszym poważnym związku szukałam kogoś takiego, niepotrzebnie mojego pierwszego chłopaka idealizowałam i wymagałam od niego, żeby sprostał moim oczekiwaniom. Nie wyszło, zostawił mnie, podobno byłam zbyt wymagająca i czepiałam się o szczegóły. I chyba faktycznie tak było. Natomiast drugi był kimś zupełnie odmiennym, już zdecydowanie nie porównywałam go z ojciem, ponieważ wiedziałam, że nie ma to sensu. Był faktycznie niedostępny z początku, adorowałam go, aż w końcu sam zwrócił na mnie uwagę. Jednak po ok. roku związek się rozpadł, ponieważ mieliśmy bardzo mało wspólnego ze sobą. I ucząc się na błędach, stwierdziłam, że wspólne podobieństwo, dopasowanie do siebie, to klucz udanego związku. Tak naprawdę chyba nie ma sensu patrzeć się w przesłość czy porównywać chłopaka do innych, tylko myśleć o przyszłości, czy może coś z tego być. A może wyjść udany związek, jeśli mamy podobne charaktery, wspólne zainteresowania, po prostu pasujemy do siebie. Wyczytałam, że coś takiego ocenia portal mydwoje, na podstawie testu dopasowania, więc spróbowałam tam odnaleźć mojego trzeciego poważnego partnera i okazało się, że faktycznie te punkty dopasowania dwojga osób bardzo odpowiadają rzeczywistości. Tam poznałam mojego trzeciego partnera, nie jest podobny do mojego ojca, nie był niedostępny, traktuje mnie z szacunkiem, mamy wiele wspólnych tematów, w niektórych kwestiach się różnimy, jasne, ale w takich nieszkodliwych. W tych poważniejszych tematach mamy podobne poglądy. I mam nadzieję, że to będzie mój ostatni partner, z którym założę rodzinę. A nawiązując do tytułu porady, to trzeba zaakceptować to, że czekając na księcia, idealizując swoje oczekiwania, wypunktowując wszystkie wady potencjalnych partnerów, prawdopodobnie zostaniemy na zawsze same. Księcia na białym koniu nie spotkamy. Najważniejsze, że te różnice, wady, były na tyle błahe, żeby można było je z biegiem czasu zignorować lub wyeliminować.

Dodaj swój komentarz

2 komentarzy