Toksyczni rodzice

Ocena artykułu:

Ocena: 0.0/5 (0 oceniających)

Czy toksyczne relacje rodzinne mogą zniszczyć przyszłość dzieci? Jak ludzie zdominowani przez rodziców, radzą sobie w dorosłym życiu? Czy odbija się to na ich osobistych relacjach? Przeczytaj artykuł by dowiedzieć się, na czym polega toksyczne więź między rodzicami a dziećmi, jak uchronić się przed życiem w trójkącie z teściami oraz co robić, gdy Twój partner przedkłada obiady u mamusi nad romantyczne popołudnia we dwoje?

Kinga, 36 lat :

Uważam, że moja rodzina była bardzo toksyczna. Matka, cały czas mnie krytykowała. Nigdy nie powiedziała nic miłego. Nigdy nie przytuliła. Wszystko co zrobiłam było nie tak. Oceny w szkole, mimo, że dobrze się uczyłam, zawsze za słabe. Chłopcy z którymi się spotykałam, zawsze nie tacy. Praca, którą miałam, zawsze zła. Nie wiem o co jej tak na prawdę chodziło. Myślę, że sama była i jest bardzo nieszczęśliwą osobą unieszczęśliwiajacą wszystkich dookoła. Być może rozczarowało ją małżeństwo  z moim ojcem, być może fakt, że sama była tylko pielęgniarką i nie zrobiła żadnej kariery, a miała jakieś swoje ambicje. Faktem jest, że jej postawa, mnie niszczyła. Ale na szczęście nie zniszczyła.

Ada, 22 lata :

Mój tata pił odkąd pamiętam i to zawsze powodowało awantury w domu. Mama zawsze całymi tygodniami się do niego nie odzywała, a on robił dalej swoje. Ta atmosfera napięcia i oczekiwania czy dziś przyjdzie pijany lub też czy będzie dziś spokój, była męcząca. Zniszczyłam przez to mój pierwszy i bardzo ważny związek. Ciągle żyłam w nim w takim napięciu - że zaraz coś się złego stanie. Tymczasem nic się złego nie działo. Miałam wspaniałego i kochajacego chłopaka i to ja prowokowałam awantury. To działało jak system. Bez awantur w związku czułam się nieswojo. W końcu sobie to uświadomiłam, ale nie zdążyłam już uratować mojego związku.

Gdy kochasz za bardzo…

Weekendowy wyjazd planowałaś już od kilku miesięcy. Ty i Twój partner – jak na ludzi pracy przystało – jesteście permanentnie zajęci. Dlatego z taką radością wygospodarowaliście chwilę tylko dla siebie. Dwudniowy wypad za miasto. Tylko Wy i wielka cisza. Z dala od szumu samochodów i rozwścieczonych klientów… Gdy pół godziny przed wyjazdem dzwoni teściowa z zaproszeniem na popołudniową herbatkę wiesz już, że zamiast delektować się leśną głuszą, będziesz słuchać o dolegliwościach wieku średniego oraz popijać przesłodzoną herbatkę. Zanim jednak trafi Cie jasny szlag i zrobisz kolejną karczemną awanturę, pojawi się pytanie, czy plan o wspólnym wyjeździe był Wasz? Czy tylko Ci się wydawało, że razem podjęliście tę decyzję?

Dzieci uwikłane w toksyczne relacje ze swoimi rodzicami, w dorosłym życiu wcale się z nich nie wyzwalają. Wręcz przeciwnie – stale są nieodłącznymi dziećmi swoich rodziców. Wciąż praktykują dobrze znany model „mamusia albo tatuś chce, więc ma”. Takie spełnianie życzeń ma to do siebie, że jest bezsporne i natychmiastowe. Zdążyłaś to zaobserwować, gdy na początku Waszej znajomości starałaś się wyperswadować swojemu ukochanemu rodzinne weekendy, albo spotkania na zawołanie.

W fachowej literaturze zjawisko toksyczności w relacji rodzice – dziecko, pierwszy raz został zauważony i opisany przez amerykańską terapeutkę Susan Forward, w latach 80-tych. Podczas pracy ze swoimi pacjentami, wielokrotnie spotykała ludzi zdominowanych przez jedno lub oboje rodziców. Były to osoby chorobliwie od nich uzależnione pomimo tego, że byli już dorośli i zakładali swoje rodziny. Terapeutka dowiodła, że bez terapii nie mają oni szans na normalne życie. Tkwiąc w wypaczonej relacji z rodzicami, która wymaga bezwzględnego zaangażowania i ogromnej miłości (a ta często opiera się w tym przypadku na emocjonalnym szantażu) nigdy nie zbuduje się satysfakcjonującego związku z innym człowiekiem.

Problemu nie rozwiązuje również założenie własnej rodziny, bo ta zawsze będzie konkurowała z rodziną matki i ojca. Jakby tego było mało, własna rodzina będzie traktowana po macoszemu, bo zajmuje w hierarchii wartości dopiero drugie miejsce.

Chociaż o toksycznych rodzicach mówi się coraz więcej, to wciąż brakuje publikacji oraz miarodajnych badań, które oszacowałyby skalę tego zjawiska. Jedno jest jednak pewne – rodzina z zaburzonymi relacjami jest powodem wielu problemów małżeńskich – mówią psychologowie i terapeuci.

Rodzina niczym pajęcza sieć

Wbrew pozorom toksyczne więzi nie pojawiają się jedynie w rodzinach patologicznych. Okazuje się, że to nie alkohol oraz przemoc determinują ten rodzaj psychicznego uzależnienia, a nadopiekuńczość, oskarżenia oraz brak poprawnych stosunków pomiędzy matką a ojcem. I tak rodzice ingerują w życie dorosłego syna bądź córki, jakby wciąż byli dziećmi, zdanymi jedynie na opiekuna. Potrafią miesiącami pomieszkiwać u dzieci, by „w razie potrzeby być pod ręką”, dzwonić kilkanaście razy dziennie, ustalać grafik, miejsce wypoczynku i wyjazdów. Inni bez ceregieli mówią swoim dzieciom, że „do niczego się nie nadają”. Umniejszając ich wartość wpajają przekonanie, że są zdani jedynie na mamę i tatę.

Te komunikaty niosą ze sobą jednoznaczny przekaz – rodzice są dodatkowo tak wspaniałomyślni, iż chcą pomagać swojemu „małemu nieudacznikowi”. W ostatniej grupie mieszczą się ci, których relacje z partnerem uległy rozluźnieniu. Wówczas (najczęściej matki) przenoszą niespełnione uczucia na dziecko. Gdy dziecko dorasta i opuszcza dom, rodzice angażują się w jego życie prywatne, by zmniejszyć swoją frustrację, osamotnienie oraz bezsens.

Specjaliści, uwikłanie w toksyczne relacje rodzinne, porównują z mechanizmem stosowanym przez sekty. Schemat jest bliźniaczo podobny – najpierw bombarduje się człowieka miłością, która z czasem staje się narzędziem manipulacji – szantażem. Pojawia się coraz więcej warunkowych komunikatów („jeśli przyjedziesz, to…”, „jeżeli nie wybierzesz tego, to…”), które zestawione ze słowem „kocham”, wzbudzają ogromne wyrzuty sumienia oraz wewnętrzne rozdarcie – pomiędzy tym, czego chcę ja oraz tym, czego oczekuje ode mnie rodzic.

Dzieci jak marionetki

Aby zrozumieć cały mechanizm, należy przyjrzeć mu się z bliska. Uzależnienie dziecka od własnych potrzeb można porównać do pociągania za sznurki marionetki. Zupełnie zostaje ograniczona integralność jednostki. Cały proces zaś, rozłożony jest na lata. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że człowiek uwikłany w niebezpieczne relacje, zupełnie nie ma świadomości o ich istnieniu i funkcjonowaniu. Dlatego tak trudno rozerwać toksyczne więzi. Doskonale obrazują to momenty, gdy partner lub partnerka osoby zdominowanej, demaskują cały mechanizm w podbramkowej sytuacji. takie rozmowy zawsze kończą się dosadną polaryzacją stanowisk.

Dzieci z toksycznych rodzin posiadają określone cechy charakteru, a ich funkcjonowanie opiera się na pewnych schematach. Główną zasadą, która rządzi ich życiem jest przymus, który po wielu latach stosują już sami wobec siebie. Ponadto za wszelką cenę unikają sytuacji konfliktowych oraz niebezpiecznych konfrontacji. Nie potrafią też odmawiać. Co dziwne, dobrze radzą sobie poza życiem rodzinnym, np. na polu zawodowym.

Jak zatem uniknąć wejścia do rodziny, w której najważniejszą rolę odgrywają teściowie? Najlepszym sposobem jest obserwacja. Jeżeli już na początku związku widzimy nadgorliwość naszego ukochanego względem oczekiwań matki, powinno to wzmożyć naszą czujność. Niestety my-kobiety mamy tendencję do usprawiedliwiania naszych partnerów. Tak też jest i w tym przypadku. Tłumaczenie nadopiekuńczości wobec rodziców, uczuciami i dobrem, które w przyszłości przeniosą się na nas, nie jest dobrym wyjściem. Dlatego zasada numer jeden mówi – zwróć uwagę na traktowanie kobiet w rodzinie Twojego partnera.

Gdy jesteś już częścią uwikłanej rodziny, również pojawia się światełko w tunelu. Jesteś najlepszą osobą, która mogłaby zasugerować bliższe przyjrzenie się sobie – to pierwszy krok w stronę terapii. Jednak tak jak w przypadku innych „uzależnień”, najlepiej zaczekać na odpowiedni moment. Warto rozmawiać i uświadamiać sobie problem toksycznych rodzin, gdyż brak leczenia może przenosić problem z pokolenia na pokolenie.

Nasze komentarze

Twój komentarz może być pierwszy!

0 komentarzy