Rodzina pod jednym dachem

Ocena artykułu:

Ocena: 0.0/5 (0 oceniających)

Dom od zawsze kojarzy się z ciepłem, dzieciństwem i beztroską, jest więc zupełnie naturalne, że chcielibyśmy, aby nasz własny był swoistym azylem i oazą spokoju. Kiedyś niezwykle popularne, dziś już coraz mniej, są domy, w których mieszkają nie tylko rodzice z dziećmi, ale i dziadkowie.
 

Czym jest rodzina wielopokoleniowa

Obecnie obok świadomego wyboru - który notabene zdarza się coraz rzadziej – obserwuje się, że decyzję o wspólnym zamieszkaniu podejmuje się przeważnie z braku innych możliwości, głównie finansowych, a czasem również w wyniku różnego rodzaju trudnych życiowych sytuacji. Warto przy tym zwrócić uwagę, że model ten w pewnych okolicznościach jest najlepszym, a często jedynym, rozwiązaniem. I tak pod jednym dachem zamieszkują dwa, trzy lub nawet cztery pokolenia, tworząc dom wielopokoleniowy, który oprócz wad, ma także i wiele niezaprzeczalnych zalet.

Rodziny takie zdecydowanie częściej niż w mieście spotykamy na wsiach i tak zwanych miasteczkach wiejskich, czyli miejscowościach składających się z domków jednorodzinnych, gdzie istnieje możliwość wspólnego zamieszkania większej grupy osób. W małych, zwykle też ciasnych, mieszkaniach miejskich blokowisk w ten sposób żyje się niezwykle trudno, tak więc takie decyzje podejmowane są zwykle w obliczu absolutnej konieczności.

Tu dochodzimy do podstawowej zasady właściwego funkcjonowania rodziny wielopokoleniowej - jest ono uzależnione od wielu czynników, niemniej jednym z najważniejszych jest specyfika danego lokum. Im trudniejsze warunki mieszkaniowe, brak przestrzeni i swobody, tym mieszkańcy są bardziej podatni na konflikty. 

W miarę możliwości należy więc zadbać o wydzielenie dla każdego małżeństwa jego własnej przestrzeni, najlepiej oddzielonej od reszty odrębnymi drzwiami, po to, aby mogło żyć swoim życiem, bez uczucia czyjejś ciągłej obecności, kontroli i wtrącania się w coś, co zwykło się nazywać małżeńskimi sprawami.  

Konflikty na różnych poziomach

Badania wykazują, że bez względu na przyczyny stworzenia takiego modelu rodziny, wspólne zamieszkiwanie pod jednym dachem przedstawicieli różnych grup wiekowych stwarza sytuacje konfliktogenne, przy czym znamienne jest, że im więcej osób, a mniejsza możliwość izolacji, tym konflikty bywają częstsze. Mamy tu bowiem zdecydowanie większe prawdopodobieństwo, że członkowie jednej z rodzin mogą zacząć wtrącać się w sprawy drugiej, równocześnie zabierając sobie nawzajem swobodę.

Czasem jest też po prostu tłoczno, więc po pewnym czasie może okazać się, że mieszkańcy zaczynają sobie zwyczajnie przeszkadzać, co wówczas zwykle wywołuje irytację i reakcje wybuchowe. Życie w rodzinie wielopokoleniowej bywa trudne również z uwagi na różnice poglądowe poszczególnych jej członków, które to wynikają z racji ich wieku i nieraz diametralnie odmiennego spojrzenia na te same problemy, głównie dotyczące obyczajowości, ale i zwykłych, codziennych spraw.

Często zaczątkiem konfliktu jest po prostu brak zrozumienia dla zachowań i przyzwyczajeń pozostałych jej członków, niektórzy wręcz dają sobie przyzwolenie na ciągłe pouczanie, nakazywanie i nieustanną kontrolę, jakby nie rozumiejąc, że każde pokolenie ma prawo do odmienności i życia zgodnie z własnymi zasadami. Nikt z nas nie lubi być traktowany z góry, więc zderzenie z taką sytuacją wcześniej czy później wywołuje frustrację i niechęć, a w końcowym efekcie poważniejsze konsekwencje.

Jakkolwiek nie spojrzeć na temat, w najtrudniejszym położeniu bywają jednak młode małżeństwa, czyli te, które i bez dodatkowych spięć już na starcie muszą zmierzyć się z szeregiem nieznanych im dotąd problemów. Kiedy więc między dwoje docierających się ludzi usiłują wchodzić osoby trzecie, zwykle grozi to prawdziwym rozłamem - rodzą się tu nie tylko konflikty międzypokoleniowe, ale często i dodatkowe w samym małżeństwie, zwłaszcza kiedy któreś z partnerów zmuszone jest opowiedzieć się po jednej ze stron. Tu zresztą każdy wybór z reguły bywa zły.

Obok rozbieżności na poziomie rodzice (najstarsze pokolenie) - dzieci (pokolenie średnie), obserwujemy też nieporozumienia na tle relacji dziadków z wnukami. I nie chodzi tu wyłącznie o brak zrozumienia dla zachowań najmłodszych, ale też o nadmierne im pobłażanie, co z kolei bywa zaczątkiem niewłaściwych relacji z rodzicami. Dziadkowie nigdy więc nie powinni występować w opozycji do własnych dzieci czy robić coś za ich plecami, bo nawet sprawowanie opieki nie daje im prawa do łamania ustalonych zasad czy wtrącania się w wypracowywany model wychowania.

Ale może jednak warto?

Bez względu na wady, oczywiście można znaleźć też i dobre strony zamieszkiwania w tak licznym domu. Jedną z nich jest wspominana już funkcja ekonomiczna. Życie pod jednym dachem daje nie tylko tańsze schronienie, ale pozwala również na podział kosztów stałych czy prowadzenie wspólnej kuchni.

Ponadto zauważmy, że zdecydowanie łatwiej niż w jakimkolwiek innym układzie można tu podzielić się obowiązkami, a więc sprawnie uzupełniając się istnieje możliwość stworzenia naprawdę świetnie funkcjonującego życia codziennego. Każda osoba może w pierwszej kolejności wziąć na siebie to, co najlepiej potrafi i na co w danej sytuacji pozwalają jej okoliczności, a w ten sposób liczne codzienne zajęcia stają się też jakby mniej uciążliwe.

Posiadając dzieci zawsze można je pozostawić pod opieką niepracujących dziadków, co poza odczuciem, że są one pod okiem zaufanej osoby, jest też znacznie wygodniejszym i tańszym rozwiązaniem niż na przykład przedszkole. Bywa też, że to właśnie osoby starsze wymagają troski, a zamieszkując z rodziną pod jednym dachem mają zapewnioną spokojną i godną starość.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że mamy tuż obok wszystkich swoich bliskich, co z niezwykłą siłą zacieśnia kontakty i daje tak ważne poczucie więzi, a osoby starsze mogąc pozostałym pomagać czują się wciąż potrzebne, co z kolei zapobiega ich poczuciu osamotnienia – tak przecież dla tego wieku znamiennego.

Tak więc w domu, w którym udaje się zachować miłą atmosferę, familia tworzy wspierającą się wspólnotę, nikt tu nie jest wyobcowany, ani tym bardziej pozostawiony sam ze swoimi problemami, zawsze bowiem znajdzie się ktoś, kto poświęci trochę własnego czasu, wysłucha, porozmawia, pocieszy.

Aby osiągnąć harmonię...

Niestety obserwacje pokazują, że niezwykle rzadko zdarza się, żeby cała duża rodzina żyła w harmonii, szanując wzajemne potrzeby i pozwalając innym na pełną autonomię z równoczesnym zachowaniem własnych granic, niemniej nie znaczy to wcale, że jest to niemożliwe do osiągnięcia.

Przy takim modelu rodziny, narażonym na konflikty i spięcia, należy szczególnie dbać o wzajemne kontakty, musimy więc wykazywać się sporym taktem i delikatnością, szanować inne osoby, ich prawo do prywatności i własnego zdania, dążyć do szeroko pojętych kompromisów oraz w miarę możliwości pomagać sobie nawzajem, pamiętając, aby nikogo przy tym nie wykorzystywać.  Kluczem do sukcesu jest tu dobra wola i umiejętność komunikowania się - zawsze warto rozmawiać, pewne rzeczy wspólnie ustalać, z wyprzedzeniem informować o własnych planach.

Niezwykle ważne jest też, aby dziadkowie i dzieci mieli własne pokoje, a jeśli takie rozwiązanie nie jest możliwe to przynajmniej osobiste miejsca czy kąciki, coś co powoli poczuć im namiastkę swego rodzaju azylu. Każdy powinien mieć też możliwość realizacji własnych pasji, swobodę w decydowaniu o sobie, poczucie godności i szacunku – to dzięki temu w miejscu zwanym domem można odnaleźć prawdziwą radość życia i spokój.  

Jeśli więc uda nam się stworzyć dobrze funkcjonujący dom, familia wielopokoleniowa naprawdę może stać się wartościowym rozwiązaniem - nie z konieczności, a z wyboru - które łączy się z poczuciem przynależności do czegoś absolutnie wyjątkowego.   


 

Nasze komentarze

Gość ~ 2012-09-25 02:49:31

Zawsze zazdrościłam tym, którzy mieszkali w domu wielopokoleniowym - z babcią i dziadkiem, którzy zawsze mieli dla nich czas i dobre słowo, gdzie babcia piekła ciasto drożdżowe, a dziadek wieczorami snuł opowieści. Niestety moi dziadkowie mieszkali wiele kilometrów od nas, nie mieli nawet telefonu, więc ten kontakt był na tyle rzadki, że nawet nie byli mi specjalnie bliscy. Mimo to dzisiaj bardzo mi ich brakuje.

gość2 ~ 2013-03-25 21:39:18

Mieszkam w rodzinie 3 pokoleniowej (5 osób ze mną) w prl-owskim bloku w dużym mieście. I powiem szczerze że już nigdy nie zdecydowałbym się na takie rozwiązanie! Nie dość że tyle osób na tak małej powierzchni, brak przestrzeni, to jeszcze mieszkamy przy ruchliwej ulicy gdzie samochody hałasują cały dzień. Masakra!

gość 3 ~ 2013-04-20 02:34:03

Ja również mieszkam w małym 50 metrowym mieskaniu w 6 osób. Moi rodzice w jednym pokoju. Ja z mężem i córeczką w drugim, a w trzecim niepełnosprawna babcia. Mamy tak mały pokoik, że nie moge zmieścić łózka dla dziecka. Babcia często jęczy z bólu a rodzice żyją w swoim świecie. to jest koszmar. Ciągłe przepychanki do łazienki albo w kuchni. Mam tylko jedni marzenie własne mieszkanko, choćby najmniejsze, ale własne

matka ~ 2013-07-30 10:36:24

mieszkam w dużym źle zaprojektowanym domu zmężem z wnuczką córką i zieciem.nie mam sily! !czuję się wykorzysstywana,gnębiona psychicznie,ośmieszana,pracje ponad moje fizyczne siły-sama.mąż chory i do tego ma elementy psychopaty.Nie umiem prowadzic do zgody. z córką nie dogaduję się w codziennych sprawach-koszmar,ustępuję stale iwciąż jest źle.wszyscy są po studiach. przy życiu trzyma mnie wnuczka9lat

matka ~ 2013-07-30 10:36:24

mieszkam w dużym źle zaprojektowanym domu zmężem z wnuczką córką i zieciem.nie mam sily! !czuję się wykorzysstywana,gnębiona psychicznie,ośmieszana,pracje ponad moje fizyczne siły-sama.mąż chory i do tego ma elementy psychopaty.Nie umiem prowadzic do zgody. z córką nie dogaduję się w codziennych sprawach-koszmar,ustępuję stale iwciąż jest źle.wszyscy są po studiach. przy życiu trzyma mnie wnuczka9lat

Zacne Milordzie ~ 2014-05-23 13:23:22

Treść mówi o domu, nie mieszkaniu :) Mieszkanie wielopokoleniowe to pomyłka totalna. Lecz dom da się podzielić tak, by każdy miał "swoje" miejsce. Co do ostatniego komentarza pozwolę sobie zacytować fragment : "Przy takim modelu rodziny, narażonym na konflikty i spięcia, należy szczególnie dbać o wzajemne kontakty, musimy więc wykazywać się sporym taktem i delikatnością, szanować inne osoby, ich prawo do prywatności i własnego zdania, dążyć do szeroko pojętych kompromisów oraz w miarę możliwości pomagać sobie nawzajem, pamiętając, aby nikogo przy tym nie wykorzystywać. Kluczem do sukcesu jest tu dobra wola i umiejętność komunikowania się - zawsze warto rozmawiać, pewne rzeczy wspólnie ustalać, z wyprzedzeniem informować o własnych planach. " Jeśli brak jest powyższych elementów, nawet wspólne mieszkanie w domu stanie się piekłem.

agadu4 ~ 2014-12-26 14:59:11

Pod moim dachem mieszkają cztery pokolenia. Babcia - wdowa, tata - wdowiec, ja z mężem i dwoje dzieci. Po śmierci mamy ja byłam najstarsza i to na mnie spadł obowiązek opieki nad domem i rodziną. Nie dosyć że byłam rok po ślubie, w domu jeszcze mieszkało dwoje mojego rodzeństwa, które dopiero kończyło szkoły i zaczynało pracę.Zawsze znalazła sie osoba której coś nie pasowało. Po trzynastu latach nie mam już siły, jestem zmęczona. Marzę o tym aby to wszystko rzucić i niech sobie radzą sami. Praca, szkoła, dom: sprzatanie, gotowanie i zawsze muszę być na zawołanie. Nawet dobra wola czasami nie wystarcza, a prawo do prywatności i własnego zdania to też nie jest realne w cztero-pokoleniowym domu.

Dodaj swój komentarz

7 komentarzy